sobota, 1 lutego 2014

Chapter Two

Zdążyłem spojrzeć na zegarek, który dostałem jeszcze od ojca, a ona zdjęła sklepowy uniform i skierowała się do magazynu. Wychyliłem się z pufy, aby ujrzeć cokolwiek, ale dziewczyna zatrzasnęła za sobą drzwi.  Wstałem i podszedłem bliżej, licząc na to, że za chwilę wyjdzie i zobaczę ją z bliska. Absolutnie nie byłem w stanie jakoś jej poderwać, choć pomyślałem od razu o zapytaniu się o ceny tych granatowych skarpet, które akurat zobaczyłem. W zasadzie pomysł nie wydawał się być taki zły w mojej głowie, ale w rzeczywistości wyszedłbym na zupełnego błazna. Nie potrafiłem postawić wszystkiego na jedną kartę. To było coś, czego nie odziedziczyłem po ojcu. Po trupach do celu… Do tej pory nie wiem do kogo się wrodziłem, ale moja mama z ich dwojga, była tą bardziej skrytą, ale też bardziej uczuciową. Sam nie wiem, czy taki byłem i czy taki jestem, bo u facetów uczuciowość pokazuje się zupełnie inaczej i w innych sytuacjach. Wiem tylko, że jeśli potrafiłem się zakochać, to nie było ze mną tak źle.
Zacząłem przerzucać wieszaki z damskimi marynarkami, które wisiały zaraz obok magazynu. Przez uchylone drzwi widziałem, jak dziewczyna zakłada wrzosową kurtkę i bordowe buty. Miałem wrażenie, że czuje mój wzrok na sobie, ale zupełnie się tym nie przejmuje. Wiedziałem potem, że moje wrażenie było złudne. Kiedy złapała za klamkę, utkwiłem wzrok w częściach garderoby, których kurczowo się chwyciłem i usłyszałem chrząknięcie. Spoglądała na mnie z zaciekawieniem i skrzyżowała ręce na piersiach.
- To dział damski – powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Gwałtownie przerzuciłem kolejne wieszaki i ze skupieniem oglądałem fason marynarek. Myślałem nad tym, co odpowiedzieć, bym nie zabrzmiał głupio, ale też by było w tym odrobinę podrywu. Ostatecznie zacisnąłem oczy i znowu na nią spojrzałem. Musiałem wymyślić coś na poczekaniu, bo usłyszałem jej westchnięcie już drugi raz.
- Szukam prezentu… dla… mojej dziewczyny. – W myśli skarciłem się potwornie za to, co powiedziałem. Wiedziałem, że inteligencja nigdy nie lała się z moich uszu litrami, ale nie sądziłem, że jest ze mną tak źle. Puściłem rękaw żakietu i zagryzłem wargę. Musiałem pomyśleć nad czymś, co choć trochę poprawi moja sytuację. Myśl, myśl, myśl.
- Ładnie wyglądałabyś w tym… - Wskazałem na bladoróżowy i spojrzałem na nią. Była nieco zmieszana, ale po chwili zarumieniła się. Przytaknęła i przydeptała jeden bordowy but o drugi.
- Będzie idealnie pasował twojej dziewczynie – odparła, a jej nierównomierne wypieki na bladej twarzy powoli zaczęły zanikać. Odwróciła głowę, kiedy usłyszała swoje imię.
Hannah. Zapadło w mojej pamięci i nie chciało ulecieć, dopóki nie poznałem pasującego idealnie nazwiska, komponując się w całość, ale potem z ucieczką z umysłu też nie było tak łatwo. Hannah Nicholls. Pasuje, prawda? Szeroki uśmiech, ciemne oczy na tle bladej twarzy, patrzące na mnie w sposób szczególny. Delikatność, prawda i otwarcie do świata, nawet gdy ten nie był otwarty dla niej. To właśnie oznacza imię Hannah, choć w żadnym imienniku tego nie znajdziesz. Nie wiem, czy nazwiesz mnie teraz romantykiem, ale być może tak jest. Nie jestem romantykiem. Jestem człowiekiem prawdziwym, opisującym piękno prawdziwe. Harry? Przestań płakać.
- Hannah? – Drobniutka blondynka za ladą stanęła na palcach i zaczęła machać do mojego anioła. Gdy tylko zwróciła na siebie uwagę, wskazała na drzwi, przy których stał wysoki, potężny mężczyzna, o niezbyt miłym wyrazie twarzy. Gdy tylko spotkałem się z nim wzrokiem, poczułem zimny dreszcz. Był nieprzyjemny i samym spojrzeniem dał mi do zrozumienia, abym nie wchodził mu w drogę. W zasadzie wtedy, nie miałem jeszcze pojęcia co oznacza wchodzenie mu w drogę. Jak się okazało, to nie oznaczało wcale wyzywanie go od starych zgrzybiałych pakerów, zarośniętych brudasów, czy coś w tym stylu. Raczej tyczyło się to niedotykania jego córki, jak się po chwili okazało, Hannah.
- Twój tata tam czeka! – pisnęła jeszcze blondynka i powróciła do kasowania podkoszulek i odrywania od nich plakietek zabezpieczających rzeczy od kradzieży. Kiedy powróciłem wzrokiem na mojego anioła, jego już tam nie było i dopiero po wytężeniu umysłu spojrzałem na mężczyznę, około 50-letniego, który dalej tam stał. Tym razem przytulał ponad ziemią Hannah i mimo tego, że wyglądał na silnego, w jego ruchach widziałem jedno.Delikatność, ale nie dlatego, że był taki z natury. Był delikatny, bo tego wymagała sytuacja. Czego jak wszystkiego, dowiedziałem się dużo później.
Hannah nawet mi nie pomachała, po prostu wyszła bez słowa. Od tego momentu w każde popołudnie przychodziłem do galerii, siadałem na ławce naprzeciwko drzwi sklepowych i obserwowałem ją. Kiedy chowała się gdzieś za regałami, wchodziłem do sklepu i jak gdyby nigdy nic kupowałem papierowe torby, przeglądając je uprzednio kilka razy, z czego jeden raz trwał od 10 do 15 minut. Wiedziałem, że mnie widziała. Rumieniła się zawsze w ten sam sposób. Niemal niezauważalnie i w rożnych miejscach. Może nie wyglądało to zbyt zdrowo, ale na pewno całkiem słodko. Pragnąłbym dodać, że po dwóch tygodniach całkowicie zbankrutowałem, kupując codziennie papierową torbę za 25 centów.
Dokładnie 16-stego dnia odkąd zacząłem tam przyłazić, wszedłem do sklepu jakby nigdy nic i usiadłem na pufie, skupiając się na męskich kozakach z suwakiem. Kiedy uznałem, że to dobra pora, uniosłem wzrok i zacząłem jej szukać. Byłem ciekaw, w co jest dzisiaj ubrana, czy pod uniformem ma wełnianą spódnicą, czy czarne wąskie spodnie, jednak nie mogłem jej znaleźć. Poczułem dziwne ukłucie w sercu, które zaczęło bić zgoła szybciej. Rozglądałem się jak debil albo przynajmniej członek mafii, który bada teren pełen czyhającej na niego policji. Nigdzie jej nie było. Nie mogłem znaleźć Hannah Nicholls, miejscowego anioła i pracownicy sklepu z odzieżą.
Podszedłem do kasy i zaczepiłem tę samą blondynkę, która wcześniej wołała mojego anioła. Spojrzała na mnie z dołu i zalotnie zaczesała grzywkę za ucho. – Słucham? W czymś pomóc?
- Nie… To znaczy… - Rozejrzałem się po skarpetach w różnych kolorach tęczy, aby zupełnie zbić ją z tropu. – Co się dzieje z Hannah? Ma dzień wolnego?
Blondynka spojrzała na drugą rudą, stojącą tuż obok niej i wiedziałem, że nie ma pojęcia, co mi odpowiedzieć. Cokolwiek było nie tak, było zagadką, a zagadki Harry w wieku 17 lat musiał rozwiązywać. Choćby najstraszniejsze.
- Nie rozumiem, czego od niej chcesz. Marnujesz się – odparła w końcu i zlustrowała mnie wzrokiem. Ah tak, słodziutkie blondynki, zalotne tapeciary, bogate idiotki. Uniosłem jedną brew, aby zaakcentować głupotę jej wypowiedzi.
Nie byłem niemiły, nie potrafiłem taki być, ponieważ wychowała mnie moja matka. Najmilsza z najmilszych w całym Zjednoczonym Królestwie.
- Gdybym tak uważał, zapewne już by mnie tu nie było.
Blondynka wzruszyła ramionami i szybkim krokiem ruszyła ku starszej pani, która zrzuciła kilka wieszaków w dziale męskim. Popatrzyłem na tęższą rudą, która od razu westchnęła i wyjęła spod lady karteczkę i długopis. Uśmiechnąłem się mimowolnie i bardzo dumne, bo uzyskałem cząstkę tego, co miałem uzyskać. Miałem adres Hannah Nicholls, miejscowego anioła, pracownicy sklepu z odzieżą.
- Sprawdź – rzuciła ruda. – Jak się dowiesz, daj znać. Tylko… uważaj na jej ojca. – Uśmiechnęła się delikatnie i wróciła do pracy.

Oh bez obaw, nie miałem zamiaru narażać się komuś, kto wygląda jak nawiedzony woźny, który innej pracy nie mógł znaleźć przez pięćdziesiąt lat. 

9 komentarzy:

  1. Zaprosiłaś mnie do przeczytania poprzez twittera, obiecałam, więc jestem!:)
    Zdziwiło mnie to, że nie dodałaś bohaterów czy zwiatunu- oczywiście na plus. Dajesz szansę twoim czytelnikom na indywidualne wyobrażenie sobie postaci Harry'ego i jego anioła. Poprzez nie dodanie zwiastunu dodajesz trochę ostrości- nigdy nie wiadomo co się wydarzy.
    Zupełnie inną sprawą jest charakter chłopaka, nie ukazałaś go pod postacią groźnego, bogatego gangstera ttylko wręcz odwrotnie.
    Twój język i styl pisania też się różni, mało który autor opowiadania pisze w ten sposób i z takiej perspektywy.

    Na razie widzę same plusy i liczę, że szybko dodasz trójkę.

    Tak jak mówiłam- mam nadzieję, że wpadniesz do mnie i zostawisz ślad po sobie. www.ff-warrior.blogspot.com

    @Pandaa_01

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się twój styl pisania. Rozdział ciekawy, z niecierpliwością czekam na kolejny .

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Strasznie mi się podoba. Czekam na rozdział 3, a "wygląda jak nawiedzony woźny" mnie rozwaliło hahahahaha. :)

    @PANDASTYLESA

    OdpowiedzUsuń
  4. podoba mnie się twój styl pisania, bardzo ;) @luvmyangelsxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Wciągające. Z pewnością będę zaglądała tutaj częściej. Masz talent i potrafisz go wykorzystać. Najbardziej podobają mi się twoje opisy, zawsze można wyobrazić sobie to, o czym się czyta. Świetne. Czekam na kolejny. <3

    http://lunatic-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam nowy rozdział :) Z każdym coraz bardziej się wciągam! Twoje opisy są na prawdę imponujące i zazdroszczę Ci takiego talentu! Cieszę się, że mogę czytać to opowiadanie. Jestem ciekawa jak wszystko dalej się potoczy xx

    http://you-are-so-pretty-when-you-cry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg, co dalej? Harry pójdzie do niej do domu? Hdsjduie, ale jestem ciekawa c:
    -@luuuvmyswaggy

    OdpowiedzUsuń
  8. Super zapraszam do siebie : http://my-love-is-mylife.blogspot.com/?m=1 @xdmysweetlovato

    OdpowiedzUsuń
  9. Super. Musze nadrobic zaleglosci i przeczytac wszystkie rozdzialy <3 - @emili_sd

    OdpowiedzUsuń